Streszczenia i artykuły

Dr Piotr Andrzejewski: Niemcy czeka scenariusz japoński

Próby rozruszania gospodarki kolejnymi subsydiami, czy to krajowymi czy to europejskimi nie spowodowały zmiany strukturalnej w niemieckiej gospodarce. W moim przekonaniu największym problemem jest to, że niemieckie produkty przestają być konkurencyjne. Można podawać finansową kroplówkę, ale bez unowocześnienia produktów nie uda się dźwignąć niemieckiej gospodarki ze ścieżki stagnacji ? powiedział dr Piotr Andrzejewski (Instytut Zachodni / ISP PAN) w rozmowie z Olgą Doleśniak -Harczuk i Antonim Opalińskim

 

Olga Doleśniak-Harczuk: Niemiecka gospodarka skurczyła się wiosną bardziej niż to początkowo zakładano. Według Federalnego Urzędu Statystycznego produkt krajowy brutto (PKB) spadł o 0,3 procent w porównaniu z poprzednim kwartałem ? pierwotnie odnotowano tylko minus na poziomie 0,1 proc. Jak realnie przekładają się te dane na życie ?zwykłych Niemców??

Dr Piotr Andrzejewski: Przeciętny Niemiec jest dziś realnie biedniejszy niż w 2019 roku. Pomimo nominalnych wzrostów płac, inflacja i stagnacja gospodarcza sprawiły, że siła nabywcza gospodarstw domowych spadła. To oznacza, że statystyczne niemieckie gospodarstwo za te same pieniądze można kupić mniej niż kilka lat temu. Jest to realne poczucie ?fiskalnego ścisku?. Ma to też bezpośrednie przełożenie na funkcjonowanie całej gospodarki i tworzy inne nawyki konsumenckie. Z obawy o przyszłość gospodarki i zatrudnienia Niemcy ograniczają wydatki ? więcej oszczędzają. Niemiecki konsument zaczyna coraz częściej oglądać każde euro. To swoją drogą może mieć także zaskakująco pozytywny wpływ na polską gospodarkę, ponieważ niejednokrotnie oczy niemieckiego konsumenta kierują się w stronę produktów z Polski, które są tańsze, ale o porównywalnej wartości. Większa skłonność do oszczędzania to jednocześnie mniejsza skłonność do inwestowania, co z kolei przekłada się na mniejszy wzrost gospodarczy. Do tej niepewności dokłada się coraz większy lęk przez zwolnieniami. Pierwszy raz od 2015 r. liczba osób bezrobotnych w Niemczech przekroczyła 3 mln. Wszystko to razem tworzy pesymistyczne nastroje społeczne i spadające oczekiwania wobec przyszłości, co wpływa na takie decyzje życiowe jak założenie rodziny, kupno mieszkania czy zmiana pracy.

Antoni Opaliński: Pesymistyczny nastrój dotarł również do flagowych marek niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Koncern Porsche zapowiedział masowe zwolnienia w swojej spółce-córce ? Cellforce, która miała produkować wysokowydajne baterie dla samochodów wyścigowych. Z 286 pracowników Cellforce pracę ma stracić 200. Według informacji tygodnika ?Der Spiegel? Cellforce nie wyszło poza etap pilotażowej produkcji, która była współfinansowana ze środków publicznych – 57 mln euro, w tym 70 procent z budżetu federalnego i 30 procent z kasy rządu Badenii-Wirtembergii). Teraz trzeba będzie te pieniądze najprawdopodobniej zwrócić. Czy decyzja Porsche to Pana zdaniem późny efekt likwidacji dopłat do zakupu elektryków z 2023 r., a może przyczyną były znaczne spadki sprzedaży Porsche w Chinach? I ostatnia kwestia: Czy można przyjąć, że ta nagła zmiana strategii Porsche jest symptomatyczna dla niemieckiej branży motoryzacyjnej, która najzwyczajniej nie wytrzymuje konkurencji z Chinami?

PA: W tym konkretnym przypadku największym problemem były zmieniające się założenia projektowe dla baterii. Jeśli nie wiadomo, do którego portu się płynie to statek zawsze się zagubi na morzu. Tak było w tym przypadku. Ponadto w perspektywie całej firmy z przychodami rzędu 38 mld euro nawet kilkadziesiąt milionów wydanych na nieudany projekt badawczy to niewielka kwota. Tak zresztą tę kwestię traktuje firma w swoich oficjalnych komunikatach nazywając Cellforce ?małym projektem?. Za problemy Cellforce odpowiadają w zdecydowanej większości błędy zarządcze. Nie wiązałbym problemów inwestycyjnych Porsche akurat z pamiętnym orzeczeniem Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z końca 2023 r. które ucięło z dnia na dzień dopłaty do samochodów elektrycznych. Porsche dopiero wtedy kupiło Cellforce. Natomiast błędy w prowadzeniu projektu nie powinny zacierać także szerszej perspektywy, w której istotnie niemiecka motoryzacja zaczyna przegrywać konkurencję nie tylko z Chinami, ale także z firmami japońskimi czy amerykańskimi tracąc udziały w rynku i przychodu. Porsche próbuje się ratować dywersyfikacją produkcji. Świetnym przykładem jest spółka zależna V4Smart, która produkując akumulatory i baterie nowej generacji ogłosiła wyjście poza sektor motoryzacyjny. Co z mojej perspektywy jest najbardziej istotne to fakt, że problemy z konkurencyjnością niemieckiej motoryzacji zaczynają dotykać także sektora i marek premium, które dotychczas przez kolejne kryzysy przechodziły suchą stopą.

ODH: Koalicja rządowa CDU-CSU/SPD zapowiedziała ?jesień reform?, ale jak na razie dyskusję zdominował wiszący w powietrzu konflikt dwóch wizji ? tej chadeckiej, zakładającej cięcia w obrębie ?państwa socjalnego? – hasło: Bürgergeld – i tej socjaldemokratycznej reprezentowanej przez Larsa Klingbeila, która domaga się podwyższenia podatków dla najlepiej zarabiających. Chadecy są przeciwni podwyższeniu podatków wskazując na zapisy umowy koalicyjnej, która tego nie przewidywała. Jak Pan sobie wyobraża kompromis na tym polu? Czy przy tak skrajnie różnym podejściu do finansów państwa można w ogóle osiągnąć jakieś porozumienie?

PA: Trudno z wyprzedzeniem powiedzieć jaki konsensus zostanie osiągnięty, jednak można wyczytać z wypowiedzi zarówno kanclerza Merza jak i ministra finansów Klingbeila pierwsze pola ustępstw. Merz mówi, że nie podniesie podatków średnim przedsiębiorstwom. Użył sformułowania Mittelstand, który oznacza grupę stabilnych, często rodzinnych małych i średnich przedsiębiorstw, które są podstawą niemieckiej gospodarki, generując znaczną część jej PKB i charakteryzując się długoterminowym podejściem do biznesu. Otwierałoby to możliwość opodatkowania większych graczy, najbogatszych globalnych korporacji. Trudno mi sobie wyobrazić jednak realizację takiego scenariusza ze względu na silny lobbying i powiązania tych firm ze światem polityki. Być może zarówno Merz jak i Klingbeil liczą wreszcie na pojawienie się wzrostu gospodarczego, który przyniósłby nowe dochody podatkowe. Patrząc politycznie osiągnięcie kompromisu będzie bardzo trudne z tego względu, że obie centrowe partie ? CDU i SPD są szachowane przez inne ugrupowania skrajne. CDU przez AFD, a SPD przez Die Linke. Oznacza to stopniowe rozchodzenie się ideowe partii tworzących koalicję rządzącą. Jest to prosta droga do powtórzenia się scenariusza paraliżu decyzyjnego i dryfu polityki gospodarczej jaki znaliśmy z koalicji świateł drogowych (Ampelkoalition) i napięć na linii Habeck (Zieloni)-Lindner (FDP). Obaj politycy ponieśli duży koszt polityczny przez ten konflikt. FDP nie weszła do Bundestagu, a Habeck niedawno zrezygnował z polityki stając się kozłem ofiarnym. Może mając przed oczami powtórkę takiego scenariusza Merz i Klingbeil znajdą kompromisowe rozwiązanie.

AO: Pozostając w temacie podatków ? 12 września Bundestag podejmie decyzję w sprawie wniosku grupy parlamentarnej Die Linke ws. ?zniesienia podatku VAT na podstawowe produkty spożywcze, higieniczne oraz bilety kolejowe i w transporcie miejskim?. Poza tym Die Linke chce powołania organu nadzoru cenowego, „który monitorowałby rozwój cen producentów i żywności dla konsumentów końcowych w całym łańcuchu żywnościowym oraz kontrolowałby przenoszenie obniżki podatku VAT na konsumentów końcowych”. Jak Pan szacuje szanse powodzenia tych postulatów?

PA: Uważam, że w obecnej sytuacji budżetowej w Niemczech nie ma przestrzeni na obniżanie podatków i zapewne takim argumentem posłuży się Merz topiąc tę inicjatywę w Bundestagu. Swoją drogą to zagranie Die Linke to próba zachodzenia SPD od lewej strony i wyzwanie dla socjaldemokratów. Kolejny przykład na zmianę systemu partyjnego w Niemczech, który przestał koncentrować się w centrum, a zaczął charakteryzować się coraz silniejszymi skrzydłami.

ODH: Zarówno w budżecie na 2025 r., jak i na 2026 r., Niemcy zaplanowali znaczny wzrost wydatków na obronę. Jak wzrost zamówień w niemieckich koncernach zbrojeniowych przyczyni się do ożywienia niemieckiej gospodarki? W lutym 2025 r. IfW w Kiel podejmując ten temat sporządził analizę w szerokiej perspektywie europejskiej, z której trudno wywnioskować efekty tych działań dla niemieckiej gospodarki, a opublikowana w czerwcu 2025 r. analiza T. Krebsa i P. Kaczmarczyka z kolei dość powściągliwie traktuje rzekomy boom dla niemieckiej gospodarki związany z zamówieniami zbrojeniowymi. Jak Pan to widzi?

PA: W Niemczech zarówno w kręgach politycznych jak i gospodarczych jest obecnie nadzieja na to, że inwestycje w sektor zbrojeniowy będą stanowić zaczyn wzrostu gospodarczego. Dobrym przykładem, odnoszącym się do początku tego wywiadu i kondycji przemysłu samochodowego niech będzie fakt, że trzy linie produkcyjne, które planuje zamknąć Volkswagen mogą zostać przejęte właśnie przez firmy zbrojeniowe. Pozwoliłoby to zachować chociaż część miejsc pracy. Niemniej tego optymizmu nie podzielają ekonomiści. Wspomniany raport Krebsa i Kaczmarczyka wskazuje, że nadzieje na wzrost gospodarczy przez wydatki militarne opierają się na danych z USA, które nie przystają do niemieckich warunków. Przykładowo w USA, każdy dolar inwestowany w ?zbrojeniówkę? może przynieść od 0,5 do 1,5 dolara zysku. W Niemczech ten współczynnik jest na maksymalnym poziomie 0.5 co oznacza, że każde euro wydane na zbrojenia generuje maksymalne 50 centów zysku. Dla porównania inwestycje w infrastrukturę dają aż dwa euro zysku. Skąd wynika ta różnica? Przede wszystkim z wysokiego udziału importu w zakupach zbrojeniowych. Drugim problemem jest słabsza w porównaniu z USA baza badawcza, co ogranicza transfer technologii do gospodarki cywilnej. To z resztą nie jest jedyny raport, który wskazuje na ograniczenia tej strategii inwestycyjnej. W swojej opinii Niemiecki Instytutu Gospodarczy (DIW) z Berlina podkreślił podobnie jak wspomnieni wyżej autorzy, że niemiecki sektor zbrojeniowy pracuje obecnie ?na maksa? tzn. nie ma dalszych zdolności produkcyjnych. Szybkie wydanie znaczących kwot, a mowa tu o 400 mld euro, w tej sytuacji doprowadzi do inflacji i wzrostu cen produktów wojskowych. Bez zwiększenia mocy produkcyjnych pieniądze te zostaną w znacznej części ?przejedzone?.

AO: Lewicowe media i Zieloni oskarżają federalną minister gospodarki, Katherinę Reiche (CDU) o sprzyjanie ?lobby paliw kopalnych? i zamiar spowolnienia transformacji klimatycznej. Tymczasem ceny energii to jeden z głównych problemów niemieckiej gospodarki. Jaki jest pomysł pani minister na obniżenie cen energii? A patrząc z szerszej perspektywy ? czy chadecja ostatecznie odchodzi od ?klimatycznego? dziedzictwa Angeli Merkel?

PA: To jest bardzo ciekawa kwestia. Proszę zauważyć, że w Niemczech kwestie cen energii koncentrują się na obniżaniu ich dla firm. W Polsce dyskusja z kolei dotyczy ochrony gospodarstw domowych, a nie przedsiębiorców. W przypadku minister Reiche rozwiązaniem ad hoc ma być po prostu transfer pieniężny. Celem koalicji rządzącej w Niemczech jest jak najszybsza obniżka cen energii, co głównie ma nastąpić w wyniku obniżenia podatku od energii elektrycznej do europejskiego minimum oraz zmniejszeniu opłat za sieć przesyłową o połowę. Co ciekawe propozycje te skrytykowało Stowarzyszenie Przedsiębiorstw Komunalnych (VKU), z którym Reiche była wcześniej związana. Jak słusznie argumentuje VKU geograficznie ulga wynikająca ze zmniejszonych opłat przesyłowych będzie nierównomiernie rozłożona i przez to niesprawiedliwa. W ocenie VKU prostszym i lepszym rozwiązaniem byłoby bezpośrednie dotowanie dopłat do cen energii elektrycznej, co według szacunków miałoby kosztować 7 mld euro, czyli mniej niż w przypadku rozwiązań proponowanych przez CDU/CSU i SPD, a szacowanych na 11 mld euro. Obecnie jednak na stole leży konkretna propozycja, która ma poszerzyć liczbę niemieckich firm objętych pomocą z 350 do 2200 przedsiębiorstw, głównie z sektorów energochłonnych i handlowych (np. chemia, szkło, tworzywa sztuczne). Co więcej w dialogu z Komisją Europejską Reiche używa argumentu, że nie jest niedozwolona pomoc publiczna tylko sposób na ratowanie europejskiej konkurencyjności. W planie Reiche dopłaty mogą pokrywać do 50% kosztów energii elektrycznej przez okres trzech lat co ma kosztować 4 miliardy euro. Co do dziedzictwa to obecnie Reiche jest oskarżana przez partię Zielonych o to, że niszczy dziedzictwo Roberta Habecka i że przywraca gaz do miksu energetycznego Niemiec tworząc ?skansen paliw kopalnych?. Trzeba jednak powiedzieć, że Reiche od początku urzędowania zapowiadała korektę polityki energetycznej. Cel niby pozostaje niezmieniony i ten sam, ale droga dojścia do tego celu będzie znacznie dłuższa i ma mniej kosztować.

ODH: Minister gospodarki mówi o tym, że Niemcy muszą dłużej pracować, szefem departamentu zajmującego się polityką gospodarczą zostaje ? o czym pisał Pan w komentarzu dla IZ ? Benjamin Weigert, zwolennik ograniczenia ingerencji rządu w gospodarkę. Czy Niemcy czeka jakaś forma zwrotu w stronę liberalizmu ekonomicznego, czy to tylko retoryka by odróżniać się od koalicjantów z SPD?

PA: Retoryka ta ma także – a może przede wszystkim – zjednać sobie elektorat FDP, o który walczy także skrajna prawica ? AfD. Zamiast mówić o liberalizmie bardziej bym zwrócił uwagę w stronę ordoliberalizmu. Sama Reiche odwołuje się do dziedzictwa Ludwiga Erharda, a zwłaszcza Alfreda Müllera-Armacka, pierwszego szefa Departamentu Polityki Gospodarczej z 1952 r. W optyce pani minister Weigert miałby stać się centralną postacią w resorcie oraz w całym rządzie, jako koordynator polityki gospodarczej. Odnoszę wrażenie, że Weigert został powołany na swoje stanowisko nie tylko po to by ograniczać nadmierną regulację państwa w gospodarce, ale żeby te działania lepiej komunikować opinii publicznej. Sama Reiche w ogóle w swoich nominacjach stawia na sprawdzonych i doświadczonych urzędników i specjalistów. W jej resorcie nie ma nominacji z klucza politycznego ani tym bardziej z klucza ?aktywistycznego? o co oskarżano wcześniej Roberta Habecka.
Co do dłuższego pracowania ? chodzi o dowartościowanie pracy by mitygować problemy ze znalezieniem wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Rząd chce wprowadzić zachęty podatkowe dla osób później przechodzących na emeryturę oraz pracujących na nadgodzinach.

AO: W Polsce sporą popularność zdobyła przetłumaczona niedawno z angielskiego książka Wolfganga Münchaua ?Kaputt. Koniec niemieckiego cudu gospodarczego?. Münchau, ekonomista związany przez lata z ?Finacial Times? i z anglosaskim spojrzeniem na ekonomię, uważa, że obecny stan niemieckiej gospodarki to coś więcej niż kryzys ? to koniec modelu ?mocarstwa eksportowego? opartego o wspierane przez państwo tradycyjne gałęzie przemysłu. Twierdzi, że Niemcy przegapiły rewolucję technologiczną i nie mają szans w wyścigu o dominację w nowych branżach związanych m.in. z rozwojem AI. Twierdzi też, że system bankowo-finansowy Republiki Federalnej, ściśle związany ze sferą polityczną i nastawiony na wspieranie wielkich koncernów, nie potrafi inwestować w start-upy i nie sprzyja promowaniu innowacji technologicznych. Opisując pespektywy niemieckiej gospodarki autor rysuje obraz przeregulowanego a czasem wręcz skorumpowanego organizmu żyjącego w cieniu ?dawnych dobrych czasów? i niezdolnego do reformy. Czy ta surowa ocena jest Pana zdaniem słuszna?

PA: Pod wieloma względami zgadzam się z Münchauem, z którym miałem okazję poznać się osobiście prowadząc spotkanie autorskie przy okazji polskiego wydania Kaput w Instytucie Zachodnim w Poznaniu. To co Münchau napisał w swojej książce nie jest niczym nowym. Wystarczy prześledzić choćby część przygotowywanych przeze mnie co miesiąc Monitorów Gospodarczych IZ, by zobaczyć, że problemy z modelem gospodarczym Niemiec były dostrzegane od dawna nie tylko przez szereg ekonomistów niemieckich, ale także przez OECD czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Sam zresztą mówiłem o tym od lat starając się odczarować wizerunek niemieckiej gospodarki. Co ważniejsze jednak problemy te były widoczne także dla niemieckich polityków. Jeszcze za rządów Angeli Merkel zaczęły powstawać pierwsze dokumenty strategiczne takie jak Strategia Przemysłowa 2030 itd. Już wtedy było jasne, że istnieje zagrożenie utraty konkurencyjności w kolejnych segmentach gospodarki (zwłaszcza przemyśle samochodowym i chemicznym), a w niektórych już 6 lat temu ta utrata miała charakter trwały (elektronika). Jak widać teraz z perspektywy czasu próby rozruszania gospodarki kolejnymi subsydiami, czy to krajowymi czy to europejskimi nie spowodowały zmiany strukturalnej w niemieckiej gospodarce. W moim przekonaniu największym problemem jest to, że niemieckie produkty przestają być konkurencyjne. Można podawać finansową kroplówkę, ale bez unowocześnienia produktów nie uda się dźwignąć niemieckiej gospodarki ze ścieżki stagnacji. W moim przekonaniu Niemcy czeka scenariusz japoński. Kraj Kwitnącej Wiśni doświadczył tzw. ?trzech straconych dekad? w gospodarce. Pod względem parytetu siły nabywczej lepiej niż w Japonii żyje się w Czechach czy od niedawna także w Polsce. Także w przypadku Niemiec nie będzie to spektakularny upadek tylko powolne staczanie się w dół. Nie można zapominać, że Niemcy to ciągle trzecia gospodarka świata i państwo, które potrafi zmobilizować znaczące zasoby finansowe dla swojego rozwoju. To także państwo silne swoim Mittelstandem, ukrytymi czempionami, średnimi firmami mającymi monopole lub oligopole na bardzo wyspecjalizowane produkty i usługi. To państwo jest na tyle zasobne, że mogło sobie pozwolić na popełnianie błędów. Tylko, że po dwóch dekadach popełniania tych błędów limit zaczyna się powoli wyczerpywać.

Dziękujemy za rozmowę!

02.09.2025 r.